Trzy limeryki o sekretarkach i szefach
Prezes Wincenty spod miasta Kęty
często na ogół był uśmiechnięty.
Zraniony przez fryzjera
tępą brzytwą – cholera!
Odtąd na wszystko jest teraz cięty...
Do wójta przyszła aż z Borzęcina,
do pracy w gminie młoda dziewczyna.
W szkole miała wyniki,
spytał ją o języki.
Tak, polski oraz czasem… łacina.
Raz sekretarka spod miasta Kolna,
piękna i zgrabna choć mało zdolna,
do pracy się odstrzeliła.
Szefa do grzechu kusiła,
lecz jak we wszystkim zbyt była wolna…