szukam drogi do domu
żadnych zaszczytów żadnych uwag
niedoradzaj
spójrz w lustro tak właśnie wygląda sierota
pieniądze są nie ciągnie mnie do mamony
piszę bo to jest życie sprzedaję odrobinę siebie
rozsypuję słowa jak zboża wiosną czasem jesienią
gołębie wydziobują karmią młode
w gnieździe którego szukam
do którego wracam nocą
śnię o domu gdzieś na wschodzie
staw pełen ryb w dobrym roku
myślami płynę w przeszłość niepotrzebnie
kilku przyjaciół i wrogów tutaj mam
nie potrzebuję uśmiechu na twarzy
słów kilku na sen bez proszków
kieliszek wina
idę czeka na mnie dziewczyna jak poezja
pomiędzy wierzbami cisza
słychać muzykę owadów
słychać strumyk
łąki kładą się spać
tego mi trzeba
bycia sobą