I. Od strony cienia
niby zwierzątka
Wiecznie nienasyceni
żerujemy na kim popadnie
Defekujemy do wewnątrz
dusząc się w smrodzie
Albo na zewnątrz
trując innych
Dotknięci w czuły punkt
tryskamy jadem
powołując się na stawianie granic
Zapatrzeni
w swoje małe lusterka
Tra(k)tujemy innych ma oślep
Bełkoczemy
Plugawimy mowę
kalecząc myśl i czucie
Ile jeszcze
brudu i łajdactwa
mamy za paznokciami
serca
Obłudnicy!
gramy nawet
gdy jesteśmy jedynymi widzami
Tylko spojrzenie nas zdradza
ale wolimy
nie patrzeć sobie w oczy
Żałosne monstra
ubrane
w akceptowane społecznie
struktury
Gdyby
wywinąć na wierzch
wnętrze
smród rozkładu
przerósłby nasze najśmielsze
koszmary
Plemię żmijowe
ludzie
.