'make-up'
Rankiem siada przed lustrem
człowiek,
oczy podkrążone od obowiązku,
gałki przekrwione normami,
usta spierzchnięte wysublimowanymi
dźwiękami.
Spogląda w zwierciadło
człowiek:
życie mu ciąży u powiek,
codzienność mu barki przygniata,
czoło zmarszczone, czoła stawia
świat czołem rozgniata!
Kolejnym dniem zmęczony
człowiek,
chciałby się poddać zabawie, odnowie,
chciałby powrócić w beztroskie lata,
chciałby w człowieku znów widzieć brata.
Kolejnym dniem zmęczony człowiek.
Człowiek po puder uśmiechu sięga,
kredkę beztroski, tusz ignorancji.
starannie kolejny make up nakłada,
by swym obliczem siebie nie zdradzić.
Wstępuje między sobie podobnych:
sprzedaje uśmiech, kupuje pomysł,
obelgę przełyka razem z obiadem,
wydaje rozkaz, wykrywa zdradę.
Gra pierwsze skrzypce, karmi głodnych.
Wszystko to robi wśród sobie podobnych.
Wieczorem wraca,
przed lustrem znów siada,
minionym dniem zmęczony
człowiek.
Zmywa make up przyzwoitości,
człowiek życiem zmęczony
do nieprzytomności.