Piasku błękitny wśród dachów
Serdeczności poranka jakże was uściskać jeden wielki gejzer jak przed świętem wina soczyste obłoki konewki naczynia w liście żywe zielenią krzyczące manekiny ramion gałęzie zimowe silne delfiny przytulnie ruchome coś wam opowiem
Jesteś jak mgła biała ulecisz jak łza ciężka rozbłyskiem gdzieś u kolan lasy burzą ci włosy droga miary drogi cień ptaka zawieruchy całości dziś tęczę balustrada tęczy szklane schody podwórka bez piasku
Cała ściana zieleni bujnej żywopłoty czupryn wiecznie gęstych drogi polne kurzem na podwórzu jest czysto wieczorna miotła zmęczona tańcem wiosna kończy malować piora schowane spija pędzle pejzaż się kładzie słania się wyrasta z ramy