Wrześniowe chłodne popołudnie
Zbliżając się do wyjścia
Zobaczyłem leżącą na posadzce
Umierającą osę
Nadszedł jej czas i zaradzić temu
Nie mogła nawet obfitość
Owoców tropikalnych w sklepie
Przyklęknąłem przy niej
I próbowałem podnieść paragonem
Walczyła jak o życie
Nie dając się nagarnąć
Weź pan to zabij! - mówiły oczy ludzi
Patrzących na moje poczynania
Udało się umieścić ją na dłoni
Lekko otoczyłem palcami
Nie chciałem by skończyła tutaj
Rozgnieciona butem lub mopem
Zobaczyłem w niej piękno młodości
I starczą bezradność
Bohaterstwo
I wołanie o pomoc
Tym wszystkim wtedy była
Całym swoim życiem w tej jednej chwili
Ze sklepu zaniosłem ją
Na jedno z ukrytych podwórek
Za fasadami starych domów
Położyłem na trawie
By mogła spokojnie odejść
Czy ten gest miał dla niej
Jakiekolwiek znaczenie?