Powrót do... - wersja IV
giną rozmazane na szybach
i tylko te ocalałe
na blaszanych dachach zagrają
melodię bez nut
jak Syzyf pcham kamień losu
jeszcze nie jestem tam gdzie ty
zanim wyruszę raz jeszcze chyba
drogą po wyrytych koleinach
ku zupełnie nieznanej przyszłości
chociaż nie usłyszę ciepłego głosu
zatarte obrazy z daleka
chcę uwiecznić na pamięci kliszy
tak bardzo boli gorzka wina
co odebrać chciała resztę miłości
spisuję dziś rachunek sumienia
i tylko anioły słowa odgadną
co zapisane zostało po godzinach
patrzę w przyszłość oczyma duszy
ile jeszcze razy życie zaboli
które zmieniło małego chłopca
w platynowego niestety blondyna
i tylko wypomina to co zrobiłem źle
przepadnie wszystko jak we mgle
może czasem się zdarzy coś miłego
bo od nowa nie zawsze się zaczyna
zmęczone myśli może teraz zasną
niczym pająki
wtulone w pajęczynach
…
czekam teraz
na jeszcze jeden cud