Wyrwy
druga między mną a miastem rodzinnym,
bo czy tutaj, czy tam to jestem już zawsze
ten obcy, ten nie swój, przybysz i ten inny.
Trzecia jest między mną a Bogiem,
czwarta pomiędzy wszechobecnym a mną,
bo chociaż szukam, serce szepcze ciągle
swoje: nie ma go tu, nie ma go, nie ma go...
Piąta jest między mną a nasyceniem,
szósta między mną a świat (ł) em całym,
bo horyzont krwi zmierzchem czerwienieje,
i w brzuch wbija kły kolejne świtanie.
Siódma i ósma zieją między nami
jak w ziemi grobów rozdrapanych blizny,
proszę, zanim w ich czeluście kiedyś pospadamy —
już noc, chodź do mnie, przytul się, zasypmy.