List (do samej siebie) z przeszłości…
błąka się w oćmie labiryntu snów.
Zlęknionym sercem zamysły kreśli,
wonnością płatka kolców bez róż.
Dziewczyno znikąd, gdzie się podziałaś?
Gdzie jest twój oddech bławatkowych pól?
Czy jeszcze wrócisz? Czy się poddałaś?
A może dusza szarpie na pół?
Uśmiech przeminął bez przyzwolenia,
za rogiem smutku znika beztroska.
A ja wciąż szukam promieni lat,
które mi pachną, jak bryza morska.
W kadrze pamięci splatam wspomnienia
dziecka ze szczęściem w rumianej dłoni.
Pragnę dziś poczuć dawne marzenia,
tańczyć z nimfami w cieniu jabłoni.
Dziewczyno znikąd, kiedy zamilkniesz,
wichrowe wzgórza pochłonie nicość.
Nastanie świt, jeśli powrócisz,
krople tęsknoty zagoją ranę.
Kasia Dominik