Zza tęczowego mostu
Zza tęczowego mostu wrócił
nasz Saluś kochany.
Machając rozkosznie uszami
hasał po rozkwieconej łące.
W jego aksamitnej miodowej
sierści odbijało się słońce.
W berka bawił się z motylami
Wyglądało to pociesznie,
gdy duży dog podskakuje
niezdarnie.
Cieszył się chwilami
beztroskimi.
Jak kiedyś nagradzałam go
pieszczotami.
Po spacerze sprytnie, znienacka,
z minką niewiniątka skradał
mi buziaka.
Mokrym pysiem zaczęło się
też przytulanie.
Wszystko było jak za dawnych lat.
Jest mi go bardzo brak.
Był oddanym przyjacielem.
Darzę go niezatartą miłością
I czułym wspomnieniem.