Są takie dni
Prawa wstać nie chciała
Więc ją w łóżku zostawiłem
By nie spowalniała
Idę zły po trotuarze
A właściwie skaczę
Wszyscy patrzą na mnie z byka
Chyba się ślimaczę
Już na światłach pierwsza próba
Czy zdążę na drugą
Spróbowałem lecz klaksonów
Dźwięk mnie szybko zrugał
Zawróciłem więc w pół drogi
Bo nie lubię fazy
Kiedy plan jest nierealny
To wracam do bazy
Położyłem się do łóżka
Nie budząc nikogo
By za chwilę oficjalnie
Wstać już prawą nogą