zabrał ducha kobiecie
był silniejszy
ulica tonęła w mroku
chciała krzyczeć
ale głos ugrzązł
w panice długie paznokcie
łamały się jak zapałki
jaka obrona
gdy on zwalisty
a ona motylem w okowach
już leży
za drzewem
barkami cepami zakleszczona
letnia sukienka
nie przeszkoda
łapska ślizgiem po udach
jadą jadą
jej wdzięk
odleciał w głuchą przestrzeń
i targnięcie
jedno wrzenie
bydlak cuchnie zacięciem
zabolało lecz to nic
ciało zniesie wiele
w środku umarł duch
i życia pragnienie