Bezimienna pamięć
Pytałem bez skutku
(jak to wytłumaczyć?),
czy jest gradacja smutku.
Smutku – nie rozpaczy.
Aż właśnie tej jesieni
(wiatr strącał znów liście),
wśród nagrobnych cieni
widzę wyraziście,
że coś, aż przygniata.
Święto. Chryzantemy.
Czas istot zza świata.
Ich bliskość czujemy.
My też, też z rodziną,
też znicze, wazony...,
a uczucia płyną,
gdzieś w zaziemskie strony.
Obok kondukt w ciszy.
W trumnie na lawecie
ktoś modłów nie słyszy,
gdyż nie wierzył przecie,
bo bez krzyża, księdza...
Pogrzeb uroczysty.
Elegancka nędza.
Pogrzeb ateisty.
My paciorki swoje
(do tych co już w niebie)
mówimy oboje –
tam się kogoś grzebie.
Cisza. Zakopali.
Ktoś im cyknął zdjęcie.
Troszeczkę postali.
JEGO już nie będzie.
A niech tam, tak muszę!
Zawsze taki byłem!
Za tę hardą duszę
zdrowaśkę zmówiłem.
Bogumił Pijanowski