Zasypia
stan tak nieczęsty,
że aż karygodny,
niczym krew gęsty,
wampiryczne wonny,
tak ząb kuszący,
tak mi niepodobny...
przybył - choć go nie spotkałem,
obudził - a już nie spałem,
otworzył oczy - widziałem,
jakby już był - nie poznałem,
drzemał wewnątrz - usypiałem,
ślepł - gdy oczy zamykałem.
Rozszalały żywioł palił,
serce i duszę rozdzierał
zaraz pod skórą się czaił wygłodniały był-umierał...
Uczty!- nań czekał skrapliwie....
Ciała!- pożądał cierpliwie...
Nadciągnął pierwotny,
stan tak nieczęsty,
że aż karygodny,
niczym krew gęsty,
wampiryczne wonny,
tak ząb kuszący,
tak mi niepodobny...
Już prawie miał i smakował,
rządzą płoną - oczekiwał,
przepaścią łaknienia sapał, niedosytu myśli piętrzył,
klęską głodu się zataczał,
wesół na ucztę tańcował...
Ja, Twych ust potrzeby chętny...
ja tą chęcią owładnięty...
przez usta ,serca odmęty, smakować, i wnie wciągnięty, przyjemności słodkiej skrawki
użyję na bólu-łatki.
Wtem z wolna spokojnieje
płomień serca normalnieje,
z twymi pocałunkami
jawa miesza się ze snami,
przez uśmiech Twój urokliwy, zasypia- ja pożądliwy...