Zatracona
stanęła w drzwiach smutna i mokra.
Wiedziałem że będzie się dłużyć
czas - dopóki iskrą stukrotną,
żar dotyku nam nie wywróży.
Jej kolory rozmyte deszczem,
spłynęły gdy poczuły ciepło.
Oczom czarnym mój umysł wieszczył,
uczuć pustkę które oślepną;
choć spojrzenie niewinne jeszcze.
Dałem szansę słownym zmaganiom,
kiedy klękła na środku izby.
Czułem jednak jak serce gani
rozum za błąd i chce się wyzbyć,
każdej nuty śpiewanej dla niej.