Niezamierzony tryptyk o Tacie
Kto wie?
Sam wiesz najlepiej
Różnie bywało między nami
Tato
Czasem wspominałem tylko to
Co dla mnie robiłeś dobrego
A czasem wracają
Te mniej ciekawe wydarzenia
Albo te najgorsze
Ale teraz nie chcę żywić się ropą
Ze starych wrzodów osoloną wysuszonymi łzami
Nic to już nie zmieni
Dlatego chcę pamiętać teraz Polanicę-Zdrój
Nasz pociąg ciągnęły dwa parowozy
Chyba ostatnie w PKP
Potem droga asfaltowa
Stromo pod górę! a na niej ślimaki
W kolorze cegły i gołe jak niemowlęta
Nigdy takich wcześniej nie widziałem
I te wieczne strumyki po bokach
I Twoje żółte trapery
Byłeś z nich taki dumny
Pamiętasz?
Może teraz gdy leżysz na specjalistycznym łóżku
I nijak nie można się Ciebie przebić
Jesteś tam właśnie
I oprowadzasz mnie po skansenie
Albo przyglądasz się starszym panom
Grającym ogromnymi szachami na chodniku?
A może minęło już kilkanaście lat
I robimy gdzieś wspólnie fuchę elektryczną
A po dniu pracy dzielisz się ze mną zarobkiem
Żebym mógł coś kupić mojej dziewczynie?
Może dlatego wołałeś mnie wczoraj?
Wiem o tym od Mamy
II
06.12.2021
Świeca postawiona na stoliku przy łóżku
Spłynęła jak roztopiony śnieg
I zastygła ścięta mrozem
To śmierć uwieczniła jej kształt
Tajemniczy i wieloznaczny
Jak andrzejkowa wróżba dla przesądnych panien
Ta sama śmierć
Upodobniła twarz mojego ojca do woskowej maski pośmiertnej
Długo w nią patrzyłem nie mogąc doszukać się
Oddechu
Uśmiechu
Czy chociaż grymasu bólu
Musi mi wystarczyć mój własny
III
List do Taty
Wierzę Tato, że już się oczyściłeś
Z niepotrzebnych ziemskich naleciałości,
Że już wszystko zostało Ci wybaczone,
Co tego wymagało,
Nie byłeś przecież złym człowiekiem.
Może nie byłeś wymarzonym mężem i ojcem,
Ale kiedy się więcej o Tobie dowiedziałem,
Złość na Ciebie zniknęła jak pensja z konta.
Nie miałeś udanego dzieciństwa,
Nie zaznałeś zbyt wiele miłości,
Bóg to wie lepiej niż ja.
Ważne jest to, że wyciągałeś mnie z kłopotów,
I że nauczyłeś sporo pożytecznych rzeczy,
A nawet z czasem stałeś się tolerancyjny
Dla moich młodzieńczych wybryków.
Mój pierwszy kolczyk w uchu
Nie wzbudził Twojego entuzjazmu
A za wygolone boki dostałem po łbie.
Jednak, przy kolejnym kolczyku,
Ofuknąłeś Mamę, że dała spokój biadoleniu,
A nawet załatwiłeś mi w trudnych czasach
Buty mogące służyć w tamtych realiach
Za glany. Taki byłeś. Nieodgadniony.
Mam nadzieję, że teraz w Raju
Siedzisz sobie gdzieś wygodnie
I głaszczesz ukochaną suczkę Bubę,
Która siedzi Ci na kolanach.
Gacek i Bubel patrzą Ci w oczy
A Maciek, wielki kot z Twojego dzieciństwa,
Ociera się o nogi mrucząc przymilnie.
I że wreszcie Twoi rodzice
Nauczyli się Ciebie kochać bezwarunkowo,
A Twój młodszy brat, postać tragiczna,
Przytula z miłością swoją głowę do Twojej.
Jestem pewien, że tak Was zastanę,
Kiedy nadejdzie mój czas.
Do A.G.
Nie przychodź tu już nigdy więcej,
Nie znajdziesz u mnie nic ciekawego,
Cóż, ojciec umarł i żal kłuje w sercu,
Lecz tobie przecież nic do tego.
Nie było cię stać na gest pojednania,
Nie napisałaś prostego "współczuję...",
Więc daruj sobie tu zaglądanie,
Bo zimnym wiatrem od ciebie duje.