* Z adresem zastrzeżonym.
Drzwi do niepokoju uchylone... Strach.
Puste są moje godziny, bawią się ze mną w berka.
Oczekiwaniem jestem.
Stary zegar szepcze; czas, czas... mielą nas klepsydry.
Rżyska już zrudziały. Jesień... czas żniw.
Na odległość chwili nadzieja.
Pamiętam jesień sprzed trzech dekad
ileż było ufności we mnie...
Marzenia delikatne
jak skrzydła motyla - umierały.
Nie próbowałam reanimować. Bałam się bólu odrzucenia.
Samotność potyka się, a ja... a ja - ciągle czekam.
Cienie na ścianie roztańczyły się .
To przejeżdżające samochody - tylko przejeżdżające.
Nie ma już nadziei na tęczę.