Burza
ciągnac za swą twarzą
armię chmur poprzez niebiosa
nad taflą spokojnej wody
wtrącił w rozmowę słowa własne
uderzył
zapowiedziany pieśnią posłów
wirujacych
pośród nieogarnietych przestrzeni
noc czarną przemienił w dzień jasny
nasze twarze
oddechy i drzewa na drugim brzegu
podmienił na wyjęte jak gdyby z obrazu
zmieszał lęk z ciekawością
odebrał to co zapomniane
wołał z oddali
bo tak niewielu patrzyło
na orkiestrę kolorów
zastąpił więc drogę
ścianą ostrzy
pozwolił tańczyć w deszczu
śmiać się z nadziei
odpływając do krain dalszych
odsłaniał powolnie gwiazdy
pozostawiając w obliczu samotnego piękna
z myślą
że była to tylko burza
dla skrytej większości