Ból
Płonący ból zmienił swe podejście
Tylko boleści lęk unosi się na wietrze
Teraz chce on mieszkać w mieście
Nie ma już dla niego miejsca
Musi się wynieść z tej klitki niczym kawalerka
Chce do światła wielkiego niczym ćma
Cienka jest na barierka
Lecz ją boli tak piekielnie
Pada na kolana nie zważając na nic
Puszcza swe emocje wcale nie subtelnie
Wnetrzne jej o mało nie zaczęło gnić
Wtedy momentalnie wszystko w krzyk się podmienia
Na zimnej glebie woda morska znajduję ujście
Ona męczarnie bez rezultatu sobie odbiera
Usilnie błaga o swoje choć chwilowe szczęście
Nie wie ze niedługo wszystko jasność sponiewiera