Mont Everest
-Bo jestem gówniarzem w ciele dorosłego- zabrzmiała odpowiedź.
-Dlaczego taki jesteś nie korci cię, żeby się zmienić?
-Lubię moje życie, taka jest moja natura- mówi.
-Nie masz planów co potem?
-Plan? A co to w ogóle jest? Takie słowo nie istnieje w moim słowniku- odpowiada.
-Cały swój żywot chcesz się obijać?- pyta.
-Przecież pracuję, wszystko jest ok.
-Jak tak dalej pójdzie, to znikniesz stąd prędzej czy później- rzekł.
-Dlatego żyje na pełnym gazie- powiedział z uśmiechem.
Śmiać się czy płakać, nie wiadomo. Z jednej strony dobrze jest korzystać z życia, ale z drugiej przegięcie w stronę demonów też ma swoje konsekwencje. Czy zadajemy sobie pytania, dokąd to wszystko pójdzie, ja kiedyś nie zadawałam. Dorosłość w końcu, chyba dogania każdego z nas, choć są też wyjątki.
Wszystkiego są pozytywy, jak i negatywne strony. Nie można sobie zaplanować wielu rzeczy, ale również trzeba mieć jakiś cel w życiu do którego się dąży taki swój Mont Everest. Ja go też swego czasu nie miałam, ale dziś z pełną świadomością mogę powiedzieć, że to już dawno nieaktualne.