"Mój piękny syn"
David - ojciec
Nic - syn
Tam chłopak z ojcem, najlepszymi kumplami są.
Tata oddałby wszystko za syna swego.
Jest jego wsparciem i najlepszym kolegą.
W pewnym momencie staje się coś niespodziewanego.
Chłopak zaczyna zachowywać się jakby nie on.
-Synku, czy Ty bierzesz narkotyki?
-Nie!
Odpowiedź ta była kłamstwem.
Co ciekawe ich relacja jeszcze urosła, na niespotykaną skalę.
Odwyki, detoks, terapie od uzależnień.
Syn dostawał od rodziny żółte kartki, ale nigdy nie czerwień.
Uczył się, miał prawo jazdy.
Wyglądał w sumie jak każdy.
-Tato skończyłem z tym, jestem już czysty.
-Będzie już normalnie, przecież jesteś bystry!
Minęło kilkanaście miesięcy...
Nic kończył studia.
Niestety znów zaczął okłamywać rodzinę.
Poczuł nudę, pomyślał czemu on niby winien?
Brał wszystkie rodzaje narkotyków.
Zapomniał o naukach z odwyku.
Ojciec się jednak nie odwracał.
Do wspólnych wspomnień w głowie powracał.
Obaj samotnie płakali.
Obaj się kochali.
Jak to możliwe, że nałóg pochłonął mojego syna?
Przecież był taki szlachetny.
Dziś kradnie rodzeństwu ze skarbonki.
David poszedł na terapię dla współuzależnionych i usłyszał to:
-Moja córka przedawkowała, jestem w żałobie..
Ale właściwie żyłam w żałobie już od lat.
Syn Davida też w końcu otarł się o śmierć.
Czy to już wystarczy? Nie był przecież łajdakiem.
Czy nie był? Dlaczego więc? Wiersz kończę pytajnika znakiem.
