Z cyklu: Takie sobie limeryki
że co dzień wszędzie spotyka misie.
Czy po wódce czy jadł śledzie,
ciągle wpada na niedźwiedzie.
To już nie żarty, wydaje mi się…
Na dużej lipie gdzieś koło Wschowy,
siedziały sobie głupie dwie sowy.
Kiepsko opierzone,
i bardzo wnerwione,
bo pluły z góry ludziom na głowy.
Skromny patolog spod Twardogóry,
znany był zawsze z dużej kultury.
Gdy zwłok nie preparował,
wtedy chętnie malował.
Często to były… martwe natury.