Niespełnione
przy którym mogłoby być nasze pierwsze spotkanie, ale nigdy ostatnie rozstanie.
Gdzieś tutaj, wśród dębów, kasztanów…
W trawie konar spróchniały, czerwony mak — samosiej, brzęk pszczół
w koniczynie…
Zaiste, gorąco tu i duszno.
Sentymentalnie, tkliwie.
Rojnie przed burzą od ptasiego śpiewu…
Na piasku parkowej alei
cienie gałęzi
znieruchomiałe.
Podążam do ciebie…
Spóźniony o krok,
ale zakochany szczerze.
Uwierz,
proszę.
Wiesz, że
ciebie
kocham?
Czy wiesz?
Być może z mojej winy, nie mojej, miłość to nieodwzajemniona,
bez szansy powodzenia.
Wszystko, co chcieliśmy sobie powiedzieć,
zaprzepaściło się,
utonęło w głębokiej rzece czasu.
Idę w blasku prześwitów,
ostrym migocie liści.
Po ziemi idę zielonej,
po której
śmiech idzie i gwar
a przedmioty jarzą się i złocą.
Nadciąga przeciągłym westchnieniem wiatr.
Błądzę wśród płynących powietrzem pyłków upalnego lata, pierwszych kropel na twarzy.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-22)