***
Ze snu w sen, z czasu w czas,
Ziarnko do ziarnka. Od dłoni do ust od oka
Do jądra gwiazdy, przez trzewia ptaka -
Krótki lot w niepewną przyszłość. Z ręki
Do ręki. Od rany do akordu bólu
Który krzesze białe iskry pod nieboskłonem
Mózgu, od bełkotu do mowy
Od krzyku do poezji - na chwilę,
Tymczasowy azyl, stan cywilny - niewinny
Ale poczytalny. Pogubione palce gmerają
W kieszeniach serca, od serca
Do żołądka, przez serce, przez żołądek, twarda pięść, od grymasu
Szyderstwa po prawy prosty. Stamtąd już tylko do domu, tramwajem który nie przyjechał,
Dom, on jeden pozostał domem w zakamarkach
Niezliczonych miejsc, w Drobinie kurzu
W łagodnej, opadającej fali
Uśmiechu matki
W palonym cichcem papierosie
W obcej twarzy. Stamtąd -
Z powrotem, rzut na główkę
W piekło przemian, w pęta przyzwyczajeń,
Do czasu, od.
Potem wschodzi księżyc
Październik zdziera liście z drzew
Znów jestem i tęsknię chociaż
Nie ma, nie ma i nie będzie innego
Cudu
A Twój głos szumi mi w głowie jak krew
W muszli jak echo morza
Nie powstrzymam niczego. Odchodzenie,
Mijanie się we wpółotwartych drzwiach.
Dotknij tej jedynej żywej zgłoski, poczuj - boli,
jest. Niepoczytalny, winny. Wspólny krąg
Ustalonych znaków. Jeśli kochasz. Jeśli
Pamiętam. O ile. Nadchodzi zimno
Czas utajenia. Ziarna drzemią uśpione
W ciemnej glebie. Tulą się do siebie ptaki,
Przemija barwna jesień. Jesteśmy.
Nie. Bój się -
Wszystko powraca. W prawo
Zwrot. Cisza spada na nas jak uderzenie
dzwonu, przebrzmiewa. Czas cmentarzy
I deszczu, czas czerwonych policzków
I przygryzionych warg.
Ale na prawo - patrz. Krok za krokiem, potem
Znów skok długim łukiem głową naprzód,
W ramiona. W usta i oczy. Czuwający umysł. W dolinach bioder, cichy spazm
rozkoszy. Gazety i telewizja
Milczą o tym wymownie.
Twoja sylwetka, kontur
Wycięty w powietrzu. Pamiętam.
Uśmiecham się i to jest tak
Jak gdyby pękła rana.
Boli - jest. Potem odejdziesz jak wszyscy
Zapomnisz odnaleźć ten jeden najważniejszy adres - delty tętnic i żył, niebieskie pod skórą. Szum morza, krew. Od czasu do czasu w mojej głowie
Zamyka się i otwiera oko snów.
Więc teraz ze snu w sen. Z powrotem.
Później
Naga kaźń
Jawy.