Mój przodku
W jednym miejscu osiadłem.
Ty czułeś się lepiej w gromadzie.
Ja zaś mam swoją klatkę.
Patrzyliście co wieczór w ogień,
Ognia palić nie wolno teraz.
Przyroda jakoś przetrwała,
Lecz nie muszę polować ni zbierać.
Tyle czasu spędzałeś na łowach.
Pieniądze to dzisiaj przetrwanie.
Co dzień czułeś głód i nadzieję.
Ja syty a dni planowane.
Mój przodku zbieracko łowiecki,
Więcej nas dzisiaj na świecie.
Są nas tłumy a mimo tego,
Coraz rzadziej mówimy do siebie.