Wiśnia
To wiśnia w zielonej w strzępach sukience
swoimi gałązkami prosi o schronienie
przed porywistym wiatrem
Tak nagle wtargnął do niedużego ogródka
Jednym podmuchem zerwał z niej sznur korali
Czerwone potoczyły się po trawie
Nie daje wytchnienia
Brutalnie znęca się nad niedużym drzewkiem
Wiśnia broni się jak może, próbuje utrzymać równowagę
Chwyta się kurczowo ram okiennych
przytula do chropowatej elewacji
Na nic jej starania
Jest coraz słabsza
Porywy są dotkliwsze, nieustępliwe
Jej gałązki znów stukają w okno
jak podróżny szukający schronienia
Nagle silny wiatr zamienia się w wichurę
Zrywa druty przydrożne i jak
nad jeńcem się znęca
Biczuje biedne drzewko, zrywając z niej ostatni listek godności
Nie wytrzymała
Ugięła się pod pręgieżami razów
Legła skonana w swoich koralach
Już nie płacze
Już nie boli