Chore dzieci
nigdy nie zapomną ci
jak drwisz z nich piekielny szatanie.
Proszę Boże, dopomóż im.
Chore dzieci nie płaczą,
nienawidzą własnego oddechu.
Spluwają na ten świat,
na wózku inwalidzkim.
Chore dzieci codziennie popełniają najgorsze ze zbrodni
bawiąc się twoimi zwłokami.
Podpalając twoje zgniłe ścierwo,
leżąc, przypięci do kroplówki.
Chore dzieci nie mają wyrzutów sumienia,
cieszą się z każdego momentu ludzkiego cierpienia.
Nigdy nie poznają czym jest szczęście,
bo nikt nie powiedział im jak kochać ani jak być kochanym.
Chore dzieci nie mają wstydu.
Czego mają się wstydzić?
Skoro i tak niedługo odejdą.
Po tym świecie zapamiętają tylko brud i splendor.
Chore dzieci nie zapomną,
że nic kurwo nie zrobiłeś.
Żyłeś, zapominając o nich,
tak jak oni zapomnieli, że żyją.
Chore dzieci kochają zło.
Uwielbiają mordercze igraszki:
zabójców, gwałcicieli i szaleńców.
Nikt nie powiedział im czym jest dobro.
Chore dzieci słyszą wszystko.
Szlochającą matkę,
pieprzonego lekarza,
który daje im dwa tygodnie życia.
Chore dzieci nie rozumieją.
Jakiego życia?
Czy to jest dla nich życie?
Dla nich to męczarnia.
Chore dzieci nie ufają nikomu.
Nikogo nie znają,
nikogo nie widzą,
do nikogo nic nie powiedzą.
Chore dzieci mają tylko umysł.
Umysł zepsuty,
który pokazuje im tylko najgorsze sceny.
Przyzwyczajają się do tego.
Chore dzieci lubią cierpienie.
Nic więcej nie mają,
nic więcej nie mogą dostrzec,
o niczym więcej nie myślą.