Temperówka (refleksja)
Wtedy, ostry i gotowy, zapiszę wszystko, co zapisać należy. Na kartce dnia (najlepiej kratkowanej), znajdę rebusy, krzyżówki, zagadki i kilka równań z jedną, lub dwiema niewiadomymi. Trudniejsze dni przynoszą wariacje, kombinacje i permutacje. Czasem nawet rachunek różniczkowy. Dokonam humanistycznych opisów, zapytań i odpowiedzi.
Narysuję zawiłe figury, bez odrywania rysika od kartki, oraz obliczę ich obwody, pola powierzchni i objętości.
Po dobrym naostrzeniu, nawet milionścian.
Poprowadzę erudycyjne egzegezy. Wykażę dyletanckie nieścisłości i obnażę udawane inteligencje (nawet te AI).
Na końcu zapłacę. Wypiszę się, zaoblę, stępię. Smutny i przerażony. Niechciany i oddalony. Wyobrażony i udawany, schowam się do piórnika. To nic. Rano, krótszy o jeden dzień, znów włożę głowę do temperówki.
Ważne, żeby nie obejrzeć się za siebie.