Niepokój
Nie rozpoznaję już kształtu siebie.
Gdzieś wśród fal obcych twarzy
rozplątałam się —
każdy głos jak nić,
ciągnąca mnie ku punktowi zniknięcia.
Nie wiem już, kim jestem.
Lustro nie oddaje pamięci,
tylko spojrzenie, którego nie znam.
Moje palce rozmazują szkło,
jakby mogły dosięgnąć
kogoś pół-zapomnianego.
Może jestem
dziewczyną śledzącą znikające chmury na ławce w parku,
kobietą rozmytą na obrzeżach cudzego życia,
ciałem wypowiedzianym w czasie przeszłym,
echem bez początku.
Fotografia —
zagięta na rogach,
bez podpisu.
A jednak
patrzę.
A jednak
pytam.
Kim jestem,
gdy nikt nie patrzy?