Ostatki
Choć czarne serce jeszcze się chwieje
Wnętrza pustego ziejącym lejem
Z jesiennych kwiatów spadają płatki
Choć sad zielone plecie ramiona
W cieniu pod drzewem otwiera paszczę
I głośno długim jęzorem mlaszcze
Potwór, którego już nie pokonam
Leżę, choć nie chcę, słyszę w oddali
Tysiące głosów obcych mi ludzi
Nie ma nikogo, by mnie obudzić
Oprócz upiora w cmentarnej sali
Co w mojej głowie echem wybija
Godzinę, która czernią się mieni
I lodowatym kamieniem źrenic
Pełznie przez ciało jak czarna żmija
Zimno i mroczno, w księżyca czaszy
Ciepła poszukam jeszcze przez chwilę
A potem wbiję w me serce sztylet
I pójdę w ciemność z duchami straszyć