Jazz
( Choć pogłos pozostał )
Z futerału korpulentnej Lucy
Tuż przed koncertem aby nie oglądać dramatu:
Stwarzania siebie w obcych ramionach mężczyzn
Melomanów ciał i muzyki
Brudne świnie.
Zaczarował koła miejskiego autobusu
Improwizując klimat podróży
Wśród mężczyzn
Którzy jak prehistoryczne Nephilim
Żółto – palczaste dęby tkwią niewzruszenie z torbą na ramieniu
Mrożąc nienawistnie pustym wzrokiem
Wszystko co widzą bo przecież nie patrzą.
Zachłysnął się powagą sytuacji w klubie AA
Tam niczego nie zagrał
Bo gęstość myśli panów z idealnym przedziałkiem
Opisujących rzeczywistość przez zaimek ”JA”
Zagłuszyła muzykę.
Pozycja grzebieni w tylnych kieszeniach
Idealnie proporcjonalna do zerowego kąta empatii.
I zostawił nas w szuraniach i szmerach
Szarościach czerni i bieli
Zlękniony
Jazz.