Historia pewnej rzeczy
By pomóc w serc ukojeniu.
Choć właściwie chodziło o nogi,
To pomogło w chwilach trwogi.
Gdyż te nogi nasze kochane
Są tak bardzo dziś zmachane.
Ono dało im trochę oddechu,
By mogły odpocząć po pośpiechu.
Niezawodne, choć czasem się łamie,
Ratuje, gdy czeka nas długie stanie.
Zawsze na miejscu, gdy jest potrzebne,
Nigdzie nie ucieka, zachowanie chwalebne.
Oparcie daje w chwilach zmęczenia,
Pozwala zatopić się w słodkie marzenia.
Zawsze przy Tobie, gdy potrzebujesz,
Nie męczy rozmową, gdy gadki nie czujesz.
Niewidzialny pomocnik, który nie chce zapłaty,
Choć ponosi zazwyczaj największe straty.
Bez słowa protestu dźwiga ciężary,
Choć te największe to prawdziwe koszmary.
Nie pęka prawie nigdy, takie jest mocne.
Gdy zmęczenie dopada niezwykle pomocne.
Mijają miesiące, a ono wciąż wierne,
Choć wydaje się nieco aż nazbyt bierne.
Nikt nie zauważa jego obecności,
Choć w codziennym krajobrazie nieustannie gości.
A potem, gdy mu się zdarzy chwila załamania,
Gdy w gładkości jego pierwsze zadrapania,
Gdy na wojnie z ciężarem straci jedną nogę,
Tak łatwo o nim zapomnieć, wyrzucić niebogę.
I tuła się biedny wśród innych niechcianych,
Tak długo obecnych, a nieopłakanych.
Nie chce stać samotnie, niezmiernie zakurzone,
Najlepszym jego końcem, gdy zostanie spopielone.
I tak się kończy historia pewnej rzeczy.
Nikt nie chce takiego losu, kto temu zaprzeczy.