List do (kościstego) dziecka
Byłeś miły i rozkoszny
Pod swym ubraniem ukrywałeś
Kości...
Zrobiłeś sobie krzywdę, synku...
Jak mam do ciebie dotrzeć?
Uświadamiałeś mnie
Jaką drogą kroczysz
Ale ja nie mogłam nic zrobić...
Miałeś tak piękną maskę...
Lecz pod nią...
Nie było już nic dobrego...
Nie byłeś już słodkim chłopcem
Którego nosiłam pod sercem
Przez wiele miesięcy...
Moje biedne matczyne serce...
Tego dnia - już więcej nie ZABIŁO
Lecz ty tak...
I nigdy już nie wróciłeś do domu...