Łzy
najmilsi
one zabierają marzenia
zamieniają je w codzienność
a o nowe bardzo trudno
nie ma ich skąd brać
kiedy już będziecie jak jabłko
spojone z gałęzią resztkami sił
spoglądające z góry
na niedawnych towarzyszy
gnijących na ziemi
kiedy będziecie zbyt leniwi
by grzeszyć
i dzień święty święcić
licząc cegły ścian świątyni
słuchając znudzonego głosu
księdza proboszcza
który może nawet wierzy
w Boga i takie tam
kiedy diabły przestaną być
przerażające z tymi swoimi
rogami widłami i kopytami
i przybiorą postać
zwykłych słabych ludzi
węszących nieskutecznie
za nadzieją
przestańcie pisać wiersze
bardzo proszę
bo nie ma o czym
a zbyt płytkie wzruszenia wywołują łzy
nie chcę łez
w nie także nie wierzę