Melancholia grzesznika
z szarości jesieni płynącej.
Chmury na niebie, tak gęste
burzę mych myśli wzmagają;
Która ku zgubie mnie wiedzie.
Cóż jest sensem istnienia
gdy wszystko bezsensem się staje?
Zaś marność, co nad marnościami;
Wzmaga mój ból istnienia.
Gdzieś w tle przemówił Kohelet...
Epikur zaś, spór z nim tocząc
drogą wyjątku przegrywa.
Wszystko co myślę i czynię
w obłokach mgieł duszy popiołów
rozmywa się, znika. Rozpływa.
A dusza, sczerniała od grzechów...
...w piekielnym delirium się mota.