Pieszczotliwie
(a co – niech mózg wytęża),
czemu we wspólnym życiu
nie byłam jego kicią,
albo chociażby myszką,
pieseczkiem, jakąś rybką,
czy też innym zwierzakiem?
Wszak tak, a nie inaczej,
ludzie do siebie mówią,
gdy bardziej się polubią.
Po czym przeszłam do żądań:
niech w tył się nie ogląda,
lecz na obecną chwilę
musi mi nadać imię;
mniej więcej w takiej formie,
bo jeśli nie, to koniec.
On myślał chwilę tylko
i rzekł - okay ty żmijko.
