Obłuda
Minęły się dwie dusze sobie przeznaczone
Ona piękna kwiecistym okryta wzorem
On nie gorzej w koszuli, włosy przystrzyżone
Spojrzała na niego subtelnie
On się odwdzięczył wcale niewybrednie
Rumieńcem okryła się twarz tej niewiasty
Jego purpurem zakrył sie nos bulwiasty
Chwilę to trwało lecz dla nich całą wieczność
gdy obce sobie ciała spleść miało przeznaczenie
Oczywiście nie byłby sobą wielki pan jegomość
Gdyby nie zerknął na to co wyklucza jego przyrodzenie
Tak chwila magiczna minęła z mgnienia okiem
Nie takiego ciała pragnęła dusza karmiona tik tokiem
Usiądź i otrzyj łzy kochane przeznaczenie
To nie twoja wina, że naturalny wdzięk już nie w cenie