Godziny goryczy
Na twarzy zaniedbane usta
Podchodzę do okna
Gołębie gruchają
Może coś do powiedzenia mi mają?
Pełna myśli nieokiełznanych głowa
Wracam do łóżka by zasnąć od nowa
Lecz jak zwykle na moje nieszczęście
Wspomnienia okrutne męczą mnie wieczyście
Nie chcąc znów się im poddawać
Dobre chwile postanawiam przywołać
Jednak okazało się ich zbyt mało
By walkę uznać za wygraną
Zwalczyć podłych myśli nie zdołałam
Miejsce śmierci natomiast sobie posłałam
Nie istnieje dla mnie żaden ratunek
Zamknę więc oczy i udam się na spoczynek
Otwieram oczy, budzę się w nocy
Czyżbym wyzwoliła się z tej niemocy?
Podchodzę do okna
Gwiazdy połyskują
Może umysł mój oczyścić zdołają?