Życie Gita
Dla mnie to dzień nie byle jaki
Nie mówię żegnajcie, wrócę tu, nie płaczcie
Wszyscy mnie tu dobrze znają, szczerze poważają
Na odchodnę pionę zbiją i wolki z fartem pożyczą
W nowym świecie jestem nikim
Dla zwykłych ludzi śmieciem, oj nie człowiekiem
Moje dziary budzą respekt albo strach, sam nie wiem
Chowam je nie ze wstydu, lecz by móc się przystosować
Zasad też już się wyzbywam, ten nie frajer, ta nie puszkarka
Ciężko jednak w tej rzeczywistości, gdzieś na dłużej się załapać
Kusi łatwe siano i agata znów do rana
Szewc dratewka z pełną kabzą, tylko psy znów na ogonie
No i wrócił syn do swoich
Ja sam prorok swego życia
Wolności płuca pełne, tfuu ohyda
Tu się czuje jak u siebie
Piona, ćwiara, już przybita
Nawet gad z uśmiechem wita
Po co mi ta wolność była, gdy pisane życie gita