„Wiatry”
stale wiało... – były wiatry...
- A to tylko pewien baca
po posiłku wiatry zgłaszał...
- Pewno najadł się grochówki,
zatem... – wiało od bacówki...
- mieszało się z smrodem owiec
i... – czuć było po Sosnowiec!
- Bacę widać już z oddali,
jak swe owce gna po hali,
a pomagał mu owczarek
o znanym imieniu: - Jarek!
W wolnym czasie zaś, przy oknie,
baca męczył się z Pinokiem,
którego nie może zrugać,
dlatego go zaczął strugać...
- Czy struganie wyjdzie bacy?
- Może? – Jakże by inaczej?
- Wszak wyszedł by na idiotę,
gdyby chciał go skończyć potem...
- Idą wiatry... – każdy niesie
to, co zasłyszane w lesie...
- nawet zasłyszane w polu,
na odległym stąd Podolu...
Każdy czeka... – ma boleści...
- chciałby już mieć dobre wieści,
lecz, czy wiatry, pełne siły,
dalej będą nas męczyły?
- Przydał by się czas spokoju...
- Dość już tego: smrodu, gnoju...
- Dość już kukieł i strugania!
- Dość szczucia i zaganiania!
- Czekamy na „dobre wiatry”:
- od Pomorza, aż po Tatry,
aby już nie wiało smrodem
i takim zwodniczym chłodem!
(by walvit)