Dni
Jak chorągwie
Choć wiatr nie zmieni kierunku spojrzenia
Za zasłonę
Krążące cienie
Poza horyzont
Gdy skały piętrzą się jak przy stworzeniu
A sztorm probuje zerwać szał
Jutro pójdziemy drogą
Bez wytchnienia
Biec będziemy ku światłu ksiezyca
Przez nieskończone łąki
Nieprzebyte lasy
Wartkie nurty rzek
Gdy zniknie ostatnia rzęsa spod powieki
A widok nabierze barw i ostrości
Pojutrze nadejdzie spokojne
Pełne oddechu
Lezec będziemy skąpani w blasku tysiąca słońc
Przez niezliczone lata
Miliardy ułamków chwil
Dwa westchnienia
Gdy świat rozbłyśnie zrozumieniem serc
A liscie klonu rozpoczną swój taniec