Życie martwe
Która mnie do chałupy woła
Kluczem swoim mnie zamyka
Ja jego ofiara już dziś druga
Urojenia całkiem duże
Dreszcze na mej bladej skórze
Jednak się tym nie przejmuje
Prędzej czy później - kiedyś umrę
Życie nigdy nie było warte
Moje zawsze było martwe
Po co życie jak ono było
Takie, że mnie już zniszczyło
Wolę żyć w opuszczonym domu
Niż w napełnionym ludźmi pokoju
Pająkami się zajmować
A nie się przed ludźmi chować
Boże, dość mam głosów w głowie
Jam w wiecznej bolesnej żałobie
Łzami rośliny nie urosną
Krwią obrazka nie pomaluje
Ja przez z życie już zraniona
Odpocząć daj, jak raczy się Twa boża wola