Wizje
Poczułem strach, tak bez przyczyny
I dziwna wizja, jak licho chytre
Wzrok mój zwróciła w to miejsce przykre
Niewielki dół, ciała przegnite
Odcięte dłonie, oczy zaszyte
Strach mnie ogarnął, wizje ustały
Podniosłem głowę, wrócił wzrok cały
Leżałem w trawie, swej woli wbrew
Księżyc oświetlał korony drzew
Zbierała myśli głowa zbolała
Wizja choć krótka, czas załamała
Mój spacer przecież zaczynał się
W porannym słońcu, w promienny dzień
A teraz ciemność spowiła las
Gdzie więc się podział zaległy czas?
Do domu biegłem, z całej mej siły
Żona i dzieci mnie przytuliły
Mówiły ciągle "dobrze, żeś jest!
Od trzech dni szuka cię cała wieś!"
Już nigdy więcej ułud nie miałem
Nie miałem wizji, już się nie bałem
Lata mijały, przeszłość zakryły
Wspomnienia straszne w niebycie były