O pannie miłej
Zachód słońca,
jesiennego szczepu wino.
Rozmowa,
przerwana milczeniem,
zdaje się nie mieć końca,
lecz delikatne twe powieki,
mówią ,
co to znaczy być człowiekiem,
gdy szkliste oczy
dotykają słońca.
Panno miło!
Twój płomienny oczu blask,
odbijał wieczorne ognisko.
Nie wiesz czy to tylko chwila,
czy to znaczy wszystko.
Panno miło!
Twe ramiona.
Szum morza i fal
widnokrąg zalewa,
a Ty opadasz w ramiona,
starego wyjadacza rock n rolla.
Są chwile,
gdy ten ozdobiony
letnim rumieńcem,
znów może
poczuć się młodzieńcem.
Panno miło!
Pół butelki już za nami,
ciepło się zrobiło,
gdy z łoskotem huczą fale,
a twe usta nabrzmiewają.
Przodkowie wiedzieli
wieki temu,
siedząc w tym miejscu,
dokładnie to samo.
Panno miło!
Twoje włosy
i niedokończone wino,
gdy się utrudziłem przy piciu,
a nie o to chodzi,
by tylko jedno robić
w swoim życiu.