Nadzieja
sukces był blisko i pękł jak bańka mydlana.
Za wiele było zapatrzenia w siebie,
za mało modlitwy i zaufania w mądrość Pana.
Upadłem na twarz, stając się prochem
w pyle mojej drogi.
Bez sił, bez chęci, by walczyć dalej.
Cóż znaczę ja w tym świecie wrogim?
I wtedy Jezusa leżącego pod krzyżem ujrzałem,
jego twarz umęczona, ciało skatowane,
a jednak dźwignął się, i to Jego spojrzenie...
Dopiero teraz to zrozumiałem:
ono było jasne, pełne miłości, było tylko dla mnie...
I niosło wieczną nadzieję.