między 'jesteś' a 'nie ma cię'
- a 'nie ma cię'
ułożyły się dni
monotonne
wyczerpałam
cały zapas ciszy
by pozszywać
twoją nieobecność
musiałam nadać jej kształt
żeby wypchnąć ją
za drzwi
twój niewidzialny uśmiech
ciągle bawił się ze mną
w chowanego
twoja obecność
nie potrafi
nigdzie zagrzać miejsca
bo ty uwielbiasz
być gościem
który w prezencie przynosi niepokój
obleczony
w udawany materiał bliskości
i niestabilne obietnice
między 'jesteś' -
- a 'nie ma cię'
wstawiłam lustro weneckie
żeby naszym spojrzeniom
już nigdy
nie udało się spotkać