Żałosna nadzieja
Lecz mój świat runie zanim zacznę potrzebować cię
więc weź mój dech, słów sto i to dzięki czemu pokochałeś mnie
Nie wiem czy sens szukać dziur we mgle
Próbuje znaleźć wskazówkę … końcówkę mnie
ale świat pusty chociaż widzisz to inaczej
Czarno białe liście spadające przez wiatr
chociaż go nie widać to i tak tu jest
W lesie dobroci było mnóstwo pustych ksiąg
a jedna ważna zgubiona przez los
Nie namiętnie lecz dyskretnie
Sama w łóżku patrzę się na gwiazd masę
Wszystkie mrugają lewym okiem
Co zrobić mam gdy widzę wśród nich cię
muskasz z czułością moje fantomowe serce
Tak jestem jak klaun i mim w jednym
Próbuje się śmiać a i tak nikt nie widzi mnie
Czy przeniknę kiedyś przez czyjąś tarcze?
czy musze widzieć te maski
Mówiące że jest okej
gdy czując ich wzrok na moich podrapanych od żalu ręcach
One czasem krwawią lecz nikt tego nie widzi
nie oczekuje wsparcia czy współczucia
Chce tylko zobaczyć
Czy komuś to przeszkadza a może śmieszy
Mój okropny dzień zatacza koło
I szczęście ani razu nie przenika przez nie…