Droga bez powrotu, nie ma odwrotu:
ludzie aktorami,
niektórzy marionetkami.
Teraz pokaże moje życie za kulisami.
Bóg rzucił mnie na tę scenę,
mimo że nie byłam gotowa zagrać roli.
Obiecał być suflerem,
ale oszukał, biorąc absencję pracowniczą,
znikając gdzieś w edenie.
Patrzył z góry i wyśmiewał ludzkie cierpienie.
Proszę go, tylko by zabierał nadzieję,
a na jej miejsce dawał odwagę tym nieszczęśnikom, żeby mogli swój żywot zakończyć.
Znów mi każe bezsilnie obserwować, jak upadam, na dno spadam.
Bezradnie siedzę załamana z powodu niespełnionej miłości.
Zmuszona jestem do tej męki,
czuję niepokój, lęki.
Nie mogę dłużej znieść tej udręki.
Wyrywa, zgniata moją duszę.
W głowie mam zamęt.
Przeżywam katusze i gniewem się duszę.
Nagle złość eksploduje,
dementuje we mnie moralności,
zabiera wartości.
Przeciąża szale mojej wytrzymałości.
Prawie jak puzzle lub klocki Lego są leżące, w procesie rozkładu niczym zwłoki,
porozrzucane, rozdarte strzępy uczucia,
którym Cię obdarzyłam.
Nie chce mi się z nich układanki robić.
Nie będę dłużej ukrywać, że zmarłam za życia.
Nawet moje truchło nie ma już chęci tu bycia, gnicia na tym padole.
Tylko Ty byłeś sensem mojej egzystencji.
W Tobie pokładałam wszelką nadzieję,
że na lepsze los się zmieni.
Szukając w Twych oczach cząsteczek
zrozumienia znaczącego, że jeszcze nic straconego i nadal Ci zależy.
Chociaż w dobre intencje.
Kogokolwiek trudno mi wierzyć.
Tobie ufałam, Ciebie kochałam
Zawiodłam się i w cierniach moje
serce.
Nie chcę wspominać, przypominać,
a ciągle to powraca.
Najgorzej jest wieczorami, kiedy próbuję, zasypiać to zawsze
nocami muszę toczyć walkę ze wspomnieniami.
Wystarczy, że oczy zamykam, bym
Twoją twarz zobaczyła,
choć obok brak obecności.
Nie ma nas, nic nie ma.
To tylko moje wyobrażenia.
W snach przybywasz,
wtedy jestem wtulona
W Twe ramiona.
Pragnę, zacząć wszystko od nowa.
Szansy nie dajesz, więc pozbyć się
na zawsze z umysłu muszę,
razem z Tobą w podróż nie wyruszę.
Daję Ci bilet w jedną stronę,
zabiłeś mnie,
teraz na Twoją śmierć przyszła kolej.
Wręczając bilet śmierci,
wyciągam pistolet,
waham się przez moment,
celuje i strzelam w Twój serca środek.