Marcel Bogdan - Inwokacja do Pana Andrzejusza
W pól twoich krasie,
Ty jesteś jak zadupie,
Dokładnie jak Podlasie.
Magdo święta, co bronisz gród rewolucjowy!
Ty, co znosisz smród karpiowy!
Ty, co uważasz tutejsze jedzenie za nudę,
I zwalczasz fałszywą właścicieli obłudę.
Ty, co personel z jego wiernym ludem,
I całą restaurację przywróciłaś cudem!
I zostawia restaurację pod swoją opiekę,
po kilku tygodniach podnosi powiekę,
a tam goście dostają porcje o połowę mniejsze,
ale, co dziwniejsze,
wraz z restauracji sensem
Magda zauważa, że ten klops śmierdzi mięsem!
Bo zamiast użyć przypraw rozmaitem,
To sypnęła schabowego żytem.
Podczas gdy klops w zamrażarce ukryty
czekał światła dziennego w woreczek obity,
żeby Magda znów się wydarła, że mrożone,
więc żeby ją uciszyć, dano jej koronę,
ale jej czubek to był do pieprzu młynek,
a sama korona była z parówek Berlinek®!
I tak się zakończyła rewolucja podlaska,
z zachwytu cała publiczność klaska.
Magda wychodzi, zbiera co łaska,
na wyjazd do podlaskiego miasta,
by dać łapówkę agresywnym Podlasianinom,
by ich nie zabili, gdy tylko próg miną.