siedem szklanych naczyń
a oto niby most
łączący tu i teraz
siedem naczyń szklanych
a każde ma swą miarę
i kształt odmienny
I podniosłam
pierwsze
puste
napełniające się
w miarę patrzenia
aż przelało się
goryczy
kroplą
a oto
zabrzmiała trąba
a anioł
podał mi drugie naczynie
wysokie i wąskie
parzyło
upuściłam
a szkło rozprysło się
i
zabrzmiała trąba
a trzecie naczynie
jakby wazon
roztoczyło woń
która silnie mnie przyciągała
zbliżyłam się więc
kalecząc stopy
o odłamki
i ujrzałam
a oto w naczyniu
kwiaty purpurowe
szmaragdowe
złote
lecz kiedy
wyciągnęłam ku nim rękę
buchnęły płomieniem
spopieliwszy się
i zabrzmiała trąba
a dym opadł
odsłaniając czwarte naczynie
lecz ja zawiedziona
nie zrobiłam ni kroku
ni ruchu ręki
lecz nie mogąc
długo znieść bezruchu
i zrozumiawszy
że innej drogi nie ma
postąpiłam w przód
a poczuwszy palące pragnienie
uniosłam naczynie
i przechyliłam ku ustom
a kropla najczystsza
dotknęła moich warg
spierzchłych
momentalnie orzeźwiając
wypaloną wolę
i zabrzmiała trąba
a przed sobą ujrzałam
dziecko
które podało mi
kolejne naczynie
wypełnione oliwą
którą nasmarowałam
skaleczone stopy
a rany i ból zniknęły
a kiedy uniosłam wzrok
zabrzmiała trąba
a anioł podał mi szóste naczynie
pełne blasku
który rozświetlił ciemność
i ujrzałam
drugi brzeg rzeki
tuż za ostatnim naczyniem
więc pospiesznie chwyciłam je
nie czekając na dźwięk trąby
a było one
podzielone na pół
łaknieniem i nasyceniem
a wtedy
zabrzmiała trąba
i ujrzałam
a oto niby most
łączący tu i teraz
siedem naczyń szklanych...